Ludzie czytający tego bloga, bądż Ci, którzy natrafili na niego przypadkiem, proszę was, piszcie komentarze, to naprawdę nie boli, a jest *podobno* bardzo miłe :)
poniedziałek, 15 grudnia 2014
sobota, 13 grudnia 2014
Link
W tej notatce podam link do głosowania, jakiego paringu dotyczyło będzie opo z nowej gry
http://zapytaj.onet.pl/Category/028,009/2,28223357,Jaki_jest_twoj_ulubiony_paring_z_anime_quotNaruto.html
Zagłosujcie, a ja 20 podam wyniki, i wtedy przystapimy do tworzenia opowiadania :)
http://zapytaj.onet.pl/Category/028,009/2,28223357,Jaki_jest_twoj_ulubiony_paring_z_anime_quotNaruto.html
Zagłosujcie, a ja 20 podam wyniki, i wtedy przystapimy do tworzenia opowiadania :)
niedziela, 30 listopada 2014
Nowa Gra
Hej ;P
Ostatnio w ogóle nie mam weny na kontynuacje opo , które tu zaczęłam, miałam już połowe nowego rozdziału, ale komp poszedł do naprawy, a rozdział poszedł w (przepraszamy, słowo to jest niegodne, więc zostało wymazane ). A więc, wymyśliłam pewną grę. Mianowicie, najpierw zrobie sondaż ulubionego paringu (Naruto + ktośtam), a następnie w komentarzach podacie mi przebieg, plan wydarzeń opo. ja postaram sie jak najszybciej poskładac to "do kupy" i z tego planu wydarzeń napisać poszczególne rozdziały. Każdy ma tylko jedną szansę. Dodajemy po 2 podpunkty, każda osoba po jednym. Jeśli zdarzy się, że dwie osoby dodadzą ten sam podpunkt, wezmę pod uwagę tylko ten wcześniejszy. Gdy dojdziemy do 50. podpunktu zabawa zostanie zakończona. Co wy na to ? (Temat jest dowolny, może to być świat ninja, ale też "normalny".)
Na odzew liczę do końca grudnia :)
Ostatnio w ogóle nie mam weny na kontynuacje opo , które tu zaczęłam, miałam już połowe nowego rozdziału, ale komp poszedł do naprawy, a rozdział poszedł w (przepraszamy, słowo to jest niegodne, więc zostało wymazane ). A więc, wymyśliłam pewną grę. Mianowicie, najpierw zrobie sondaż ulubionego paringu (Naruto + ktośtam), a następnie w komentarzach podacie mi przebieg, plan wydarzeń opo. ja postaram sie jak najszybciej poskładac to "do kupy" i z tego planu wydarzeń napisać poszczególne rozdziały. Każdy ma tylko jedną szansę. Dodajemy po 2 podpunkty, każda osoba po jednym. Jeśli zdarzy się, że dwie osoby dodadzą ten sam podpunkt, wezmę pod uwagę tylko ten wcześniejszy. Gdy dojdziemy do 50. podpunktu zabawa zostanie zakończona. Co wy na to ? (Temat jest dowolny, może to być świat ninja, ale też "normalny".)
Na odzew liczę do końca grudnia :)
sobota, 11 października 2014
Gomen Sai ;(
Wiem, że i tak długo nie pisałam, ale miałam nadzieje, że do tego nie dojdzie, ale...... jestem zmuszona zawiesić bloga. Dlaczego? Po pierwsze, nie mam weny, po drugie, wciąż jest tu bolesny brak komentarzy, i po trzecie, brak czasu.... A więc....... Do zobaczenia ?
środa, 17 września 2014
Rozdział 5
Hej :P
Wiem, długo nie pisałam, ale nie miałam ani czasu, ani weny...
Ale nareszcie, skończyłam pisać rodział.
Ciągle was prosze, błagam na kolanach *pada na kolana* PISZCIE KOMENTARZE, błagam....
Dobra, bez zbędnych *dyskretnie odwraca głowę i mówi szeptem -teraz mysle ze jednak nie są zbędne* komentarzy na poczatku, zapraszam na...
Wiem, długo nie pisałam, ale nie miałam ani czasu, ani weny...
Ale nareszcie, skończyłam pisać rodział.
Ciągle was prosze, błagam na kolanach *pada na kolana* PISZCIE KOMENTARZE, błagam....
Dobra, bez zbędnych *dyskretnie odwraca głowę i mówi szeptem -teraz mysle ze jednak nie są zbędne* komentarzy na poczatku, zapraszam na...
Rozdział 5
Otworzyłem oczy. Na de mną stała blondwłosa postać. nie mogłem jej rozpoznać, gdyż widziałem jakby przez mgłę.
-Trzymaj się Naruto.-Powiedziała cicho.
Znów zrobiło się ciemno.
...............................................................................
Byłem..... nie wiem, gdzie byłem, ale było tam bardzo jasno. Zobaczyłem ludzi w bieli.
-Tracimy go!
-Wstrząs.
-Chyba sie budzi! Naruto słyszysz mnie?
Starałem się lekko kiwnąć głową, nie wiem, czy mi się udało.
-Nie zasypiaj, Naruto! Tsunade-sama!
-Co się dzieje?!
-Chyba odzyskuje przytomność!
-Co?! Naruto, to ja, Tsunade, prosze nie zasypiaj, Naruto! NIE ZASYPIAJ!!!
I znów ciemność.
...............................................................................
Znów otworzyłem oczy. Po chwili widziałem wyrażnie. Byłem podłączony do ogromnej liczby monitorów, rórek i kroplówek. Rozejżałem się po sali. Pod scianą siedziała różowowłosa kunoichi, jej ubranie było ubrudzone krwią, i to chyba nie swoją...
-Sa..sakura-chan?- spytałem cicho. Mój głos był lekko zachrypnięty, nie odzywałem się przez długi czas.
Sakura zerwała się z miejsca. Od razu podbiegła do łóżka ze łzami w oczach.
-Naruto...
-Ile spałem?
-Straciłeś swiadomość jakiś tydzień temu, ale już wszystko dobrze. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wypiszą Cię stąd za 2 dni.
-To super...
-Naruto.... kim był ten shinobi, i dlaczego nie chciałeś, żebym Cię uleczyła?
To pytanie było dla mnie bardzo kłopotliwe. Postanowiłem, że najlepszym wyjściem będzie odpowiedz tylko na pierwszą część pytania.
-No dobrze... Powiem Ci. Kiedy podróżowałem z Ero-Sanninem, znaczy, z Jirayią Natknęliśmy się na pewną organizację "kolekcjonującą " zdolnych Shinobi.
-Kolekcjonującą?
-Tak. Ta organizacja zbierała tych, którzy mieli jakieś ponadprzeciętne zdolności, aby wcielić ich do swoich szeregów. Głónym celem, jak sie juz pewnie domyslasz, było panowanie nad światem. Kiedy jakiś shinobi, którym sie interesowali nie chciał do nich dołączyc, za wszelką cenę chcieli go przenieść do kryjówki, aby ich przywódzca, z pomoca jego klanowego jutsu, wymazał bądz zmienił wspomnienia tego shinobi tak, aby myślał, iż ta organizacja to jego rodzina. Próbowali mnie nakłonić wiele razy, zapewne przez moje umiejętności taijutsu, ninjutsu, genjutsu, ogromne pokłady chakry oraz... moje Kekkei Genkai.
-Limit krwi? Masz umiejętności związane z kekkei genkai?
-Tak, mam oczne dojutsu po moim tacie. Dojutsu nazywa sie shiro. Dokładniej Ci o nim opowiem, jak będe znów to wszystko tłumaczył hokage.
-So ka..
W tej chwili do sali wpadła Tsunade.
-Naruto!, Itachi znalazł lisa...
-Tsunade!!!
-Itachi? Lisa? Co tu sie do cholery dzieje?!
-Sa...Sakura, ja ci wyjaśnie....
-Czekam.
Popatrzyłem na Tsunade.Spojrzała w moją stronę i powiedziała bezgłosnie "przepraszam" Ja , partząc na nia z dezaprobatą pokręciłem głową.
-Ja wciąż czekam.
-Dobra... A więc... Itachi jest moim... przyjacielem... tak, przyjacielem! Poznałem gopodczas podróży..... a lis jest... moim... zwierzakiem? tak, zwierzak! Mam zwierzaka, lisa, tak jak Kiba, ma Akamaru , ja mam lisa....
-Ach ,tak...-"Chyba nie do końca wierzy.." pomyślałem. Że tez ta Tsunade nnie mogła sie powstrzymać, to cyba oczywiste, że bybłby tu ktoś z moich znajomych.Ech... trzeba dokończyć tą historię.
-Tak, mam lisa.... nazywa się...Kyu, nie! Jego imię brzmi Ky... Skit!
-Skit? -powtórzyły Tsunade i Sakura
- Tak ,Skit. Podoba mi się to imię, więc nazwałem tak lisa....
Znów zernałem na Tsunade, która pokazywała mi teraz kciukiem w góre, że Sakura to kupiła. W tej pozie strasznie przypominała senseia Brewki, chwila, jak on miał..? Gai? tak, nazywał sie Gai.
-No.. dobrze.
Ja i Tsunade odetchneliśmi.Ulga jednak nie trwała długo.
-Chciałabym go poznać.
-Co?!
-No, tego twojego przyjaciela, Itachiego.
-Tak?
-No tak. Bardzo chetnie też zobacze twojego lisa.
-SO KA - powiedziałem ze spuszczoną głową.
Nagle wpadłem na genialny pomysł.
-Sakura, czy mogłabys iśc do miasta i kupic mi coś do jedzenia, jestem trochę głodny...
-Jasne, juz ide, a po powrocie chciałabym poznac Itachiego.Za cwilę jestem!
-Ok.
Gdy już nie wyczuwałem chakry Sakury , wydarłem sie na Tsunade najgłośniej jak umiałem.
-TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!!!
-DLACZEGO? TO OD CIEBIE UCIEKŁ LIS, A I KŁAMAĆ NIE UMIESZ!
-Dobra, spokojnie.. wyjdziemy z tego.
-Ale jak.
-Przekaże Kyu, co mają robić z Itachim.
-Jak chcesz to zrobić?
-Skontaktuje się z Kyubim i mu wszystko wyjaśnie.
-Ale jak zamierzasz to zrobić?
-Jesteśmy połączeni telepatycznie, ale jeśli będziesz mi przeszkadzać nigdy mi się to nie uda!
Nie czekając na odpowiedż, zagłębiłem się w swój umysł, szukając kontaktu z Kyubim.
-"Kyu, jestes tam?"
-"Naruto? Tak się ciesze, że zyjesz!"
-" Możesz nie wierzyc, ale ja tez się ciesze"
-"Itachi się pojawił, wiec już do ciebie idziemy"
-"Nie, nasza genialna Hokage uznała, że najlepiej powiadomić mnie o waszym powrocie drąc się na pół Konochy że" Itachi znalazł lisa" -.-"
-"Wypraszam sobie!, nie jestem jakimś tam lisem, tylko najpotęzniejszym z Bijuu, Kyubi no Kitsune. Ale, do rzeczy, to co mam zrobić?"
-"Na poczatek przekarz Itachiemu , że ma sie zmienić w jakiegoś chłopaka w moim wieku, może trochę starszego, ma wyglądać całkiem inaczej"
-"Dobrze, a ja co mam zrobić?"
-"Chciałbym, abys zmienił się w zwykłego lisa średniej wielkosci"
-"To nie będzie trudne"
-"A , i zapomniełbym... Kiedy bedziesz w świecie ludzi,nazywasz się Skit"
-"Skit? Czy ty sobie ze mnie żartujesz?!"
-"nie czepiaj się! Ciesz sie, że nie nazwałem Cie Puszek!!!"
-"No dobra... No to będziemy u Ciebie z a 10 minut"
WRóciłem do materialnego świata, i spojrzałem na zaniepokojoną Tsunade.
-I co?
-Uda się.
...............................................................................
Sakura:
Szłam powoli do Ichiraku rozmyslając o nowym przyjacielu Naruto. W tej chwili dopadli mnie moi przyjaciele pytając o stan Naruto.
-Wszystko z nim w porządku. Już się obudził, a jeżeli wszystko pójdzie dobrze wypiszą go za 2 dni.
Wszyscy odetchneli z ulgą.
-Dokąd idziesz, Sakura?- spytał po chwili Shikamaru.
-Po ramen dla Naruto, póżniej spotkam jego nowego przyjaciela, Itachiego.
-Soka, Sakura, móżemy pójśc z tobą?- spytałą Ino lekko sie czerwieniąc. Nie rozumiałam, o co chodzi.
-Jasne, Naruto chyba nie będzie miał nic przeciwko..
________________________________20 minut póżniej______________________________
Szłam do szpitala z Ino, reszta musiała nmiestety udać się na rózne misje zlecone przez Tsunade. Wydaje mi się, że robiła to celowo, żebysmy nie mieli czasu na zbyt długie przebywanie z blondynem, ale może tylko mi się wydawało? Sama nie wiem co mysleć. Naruto bardzo sie zmienił. Poprawił się też w walce. Wciąż analizowałam walkę pomiedzy wrogim ninja a Naruto. Zadawał ciosy z taką precyzją, a zamaskowanego zabił bez mrugnięcia okiem. w tamtej chwili przypominał mi.... Sasuke. Szybko odpędziłam od siebie te myśli.
-Ej, Sakura?
-Tak Ino?
-Czy wszystko w porządku? Bo od 15 minut nawet na mnie nie spojrzałaś, nie zwracasz na nic uwagi. Zachowujesz się jak Naruto, kiedy traci kontakt z rzeczywistością.
-Wybacz, ale musiałam troche pomyśleć. Ej, Ino, wiesz może, kim byli rodzice Naruto?
-Nie, a czemu pytasz?
-Yyy... no dobra, jestes moją przyjaciółką, więc Ci powiem, ale to jest nasz sekret, ok?
-Jasne.
-Bo, kiedy rozmawiałam w szpitalu z Naruto, powiedział mi, że ma oczne dojutsu po tacie...
-Serio?! Naruto ma Kekkei Genkai?!
-Ciszej!
-Dobrze, wybacz, po prostu, to szok.
Nie odpowiedziałam jej, gdyż w tej chwili doszłyśmy do szpitala. Bez chwili wachania weszłysmy do srodka. Kierowałyśmy się prosto do sali pozabiegowej w której leżał Uzumaki. Gdy weszłysmy do sali, zobaczyłyśmy stojąca pod ścianą Tsunade. Naruto siędiał na łóżku, obok niego leżał Brozowo-rudy lis sredniej wielkości, a przy łózku na oko 20-letni chłopak. Nieznajomy miał jasnobrązowe włosy związane z tyłu w krótki kucyk. Prosta grzywka opadała mu na zielone oczy. Był wysoki, dobrze zbudowany i całkiem przystojny. Był ubrany w Niebieską koszulkę z krótkim rękawem , jasne jeansy oraz wojskowe buty.
-Sakura, Ino, to jest właśnie Itachi.- przedstawił nam Swojego przyjaciela Naruto.
-Ohayio, miło mi was poznać.- usmiechnął się Itachi.
Zerknęłam na Ino, była cała czerwona. Spoglądała niepewnie na obu chłopaków. Zastanawiało mnie to. OSTATNIO CZĘSTO SIĘ RUMIENIŁA.
...............................................................................
piątek, 12 września 2014
...
Hejka, wybaczcie że tek długo nie pisałam, ale .... nie miałałm weny? Do tego dochodzi równierz rok szkolny oraz czasowy brak internetu... Wciąż czekam na komentarze.... Chociaż jeden..... Zaczęłam juz pisac rozdzieł piaty, a więc powinien niedługo się ukazać.... A, i jeszcze jedno, jeśli uważacie, że blog nie jest taki okropny (ale pewnie jest ;-;) to ... powiedzcie, nie, wyślijcie linki przyjaciołom, kolegom, znajomym, znajomym znajomych, ale także nieznajomym...... Wiem, że to już pisałam, ale myśle że za pierwszym, jak i drugim razem można o tym zapomnieć, wie napisze to jeszcze raz : Piszcie Komentarze!!!
wtorek, 2 września 2014
Rozdział 4
Siemka :)
No to już jest, rozdział 4...
chciałam przypomniec, że wciąż czekam na wasze komentarze, i... nie mam pomysłu, co dalej napisac, więc po prostu zaprosze was na...
No to już jest, rozdział 4...
chciałam przypomniec, że wciąż czekam na wasze komentarze, i... nie mam pomysłu, co dalej napisac, więc po prostu zaprosze was na...
Rozdział 4
Sakura:
Biegłam do szpitala wciąż nie mogąc uwierzyć, jak nieodpowiedzialny jest Naruto. Przecierz widziałam jego kartę, wczoraj był umierający, a dzis... poszedł na ramen?! Dotarłam do sali , w której leżał blondyn. Weszłam do pomieszczenia i... stanełam jak wryta. Spodziewałam sie, że zastanę Naruto jedzącego beztrosko ramen, ale nie, zamiast tego zobaczyłam Naruto walczącego z zamaskowanym shinobi. Nagle wszystko zaczęło dziać się jak w zwolnionym tempie.Nieznany mi shinobi zamachnął się kataną na blondyna, lecz ten robiac szybki unik nie tylko uniknął ciosu, ale i wyprowadził szybki kontratak, używając leżących na stoliku kunai. Naruto zranił zamaskowanego w nogę, a zaraz potem wbił mu kunai w brzuch. Widząc, że Naruto nie tylko był zmęczony, ale i poważnie ranny w kilu miejscach postanowiłam wkroczyć do akcji.
-Nie! Sakura, cofnij się, on przyszedł po mnie!- Krzyknął Naruto patrząc w moją stronę. w jego oczach widziałam strach, ale nie o siebie, tylko.. o mnie?
Tego było za wiele. Wbiegłam do środka dobywając broni.
...............................................................................
Naruto:
-"Ona nigdy mnie nie słucha"- pomyślałem z rezygnacją. Ale to nie był ani czas, ani miejsce na takie myśli.
-"Naruto, mamy problem "- powiedział zdenerwowany Kyyubi
-"No co ty nie powiesz"
-"Nie mogę cie uleczyć"
-CO?!- te słowa wypowiedziałem na głos.-" Czekaj"
Widząc, że nie pokonam wroga samym Taijutsu, postanowiłem wreszcie uzyc chakry.
-Kage Bunshin no Jutsu!
Po mojej lewej, jak i prawej stronie pojawiło się po pięć klonów.
-Zajmijcie się nim.
Moje klony rzuciły się na napastnika. Skorzystałem z tego. Podbiegłem do Sakury jednocześnie ją zatrzymując.
-Co ty robisz do cholery?!
-Ja? Ratuje cię. Jestes powaznie ranny, musze ci pomóc!
-Już nie trzeba- w tej chwili mój ostatni klon został zniszczony, a ja wyprowadziłem ostre, szybkie cięcie kunai kończące potyczkę. Wbiłem kunai głęboko w klatkę piersiową napastnika. Wcześniej rozwarzałem rózne opcje, które pomogłyby mi uśpić shinobi bez potrzeby zabijania go, ale teraz, gdy odkryłem, że Kurama nie może uleczyć ran zadanych mi przez nieznanego ninja, a na dodatek Sakura była zagrożona. Musiałem pozbawić go życia.
-Naruto...- wyszeptała przerazona dziewczyna.
Tak, była przerazona, nie dziwię się jej. Pierwszy raz widziała, jak pozbawiam kogos życia.
Ja, kompletnie inorując dziewczynę usiadłem na podłodze zagłębiając się w mój umysł.
Powoli szedłem kamiennym korytarzem w stronę "mieszkanka" Kuramy. W końcu dotarłemdo Kyyubiego. Stał niespokojnie w przejściu wyczekując mnie.
-Mów o co chodzi.
-Naruto..... wejdz do środka- zaprosił mnie zdenerwowany Kyu.
Wnętrze było urządzone naprawdę imponująco. Nie była to juz wielka klatka, ale przylulne, może urządzone zbyt bogato. Ściany wykonane były z szarego marmuru wypolerowanego tak,że mozna było się przejrzeć. Czerwona podłoda świetnie komponowała się z szarością ścian. Pomieszczenie nie miało sufitu, więdz patrząc w górę możnabyło dostrzec gwiazdy. Na samym środku sali stały 2 wygodne, czarno-złote fotele, przed nimi stał szklany stół. ściany zdobiły piękne obrazy nieznanych mi miejsc, ale również portrety ogoniastych bestii oraz ich jinchurikich. Kurama, zmieniając się w swoja duzo mniejszą wersje usiadł na jednym z foteli. Ja sam zająłem drugi.
-Kyu, o co chodzi?- spytałem bez ogródek.
-Naruto, sprawa jest poważna. W tych ranach jest jakas nieznana mi trucizna, przez co nie mogę Cię uleczyc.
-Czy da się to jakoś obejść?
-Zapewne tak... Trzeba by stworzyc antidotum, które niwelowałoby działanie tej substancji. Chciałbym czegoś spróbować, być może uda mi się uleczyć choc część twoich obrażeń, ale do tego musiałbyś pozwolic mi przejąć chwilowo twoje ciało.
-Dobrze, zgadzam się.
-Naprawdę?
-Jasne. Ufam ci.. bracie.
-Bracie- powtórzył szczęśliwy Kyu.
Nagle straciłem świadomość. Gdy ją odzyskałem leżałem na łóżku i zajmowali się mną medycy z konochy. Najwyrażniej oni mogli mnie wyleczyc.., a może to była Tsunade? Roazejrzałem się po sali. Pod drugą ścianą siedziała Sakura, Kiba, Neji, Ten-Ten, Hinata, Ino, Choji, jak zwykle jedzący chipsy, Shikamaru i Lee.
W tym samym momencie medycy wstali, zebrali swoje rzeczy i wyszli, a moi przyjaciele zauwarzyli, że odzyskałem świadomość.
-O...Ohaiyo
-Naruto!- wrzasnęli Lee, Kiba i Choji, biegnąc do mojego łóżka.
-Naruto-kun- szepnęła Hinata , równierz podchodząc.
-To... jest Naruto?- spytała z niedowierzaniem Ino lekko się czerwieniąc.
-Najwyrazniej..- odpowiedziała brązowowłosa, i one równierz podeszły, za nimi podążył Neji.
Pod ścianą siedziała juz jedynie Sakura, dopiero teraz zauważyłem, że usnęła.
-Sakura, Naruto juz się ocknął.- powiedział do niej Nara, a ona szybko wstała i podbiegła do mojego łóżka.
-Jakie to upierliwe..- powiedział Shikamaru uśmiechając się pod nosem.
-Ile...Ile spałem?
-Byłeś nieprzytomny przez 3 dni- powiedziała Sakura ze łzami w oczach.
-A My bylismy tutaj od jakis 25 godzin, no... może poza Sakurą, bo ona była tu od początku- powiadomił mnie Kiba z usmiechem.
-To.... super- powiedziałem z usmiechem, a potem znów osunałem nię w ciemność. Usłyszałem jeszcze tylko , jak przyjaciele wołaja mnie po imieniu...
niedziela, 31 sierpnia 2014
Rozdział 3
No, i już jest rozdział 3.
Wybaczcie, wiem że obiecałam, że posty bedą dodawane raz w tygodniu, ale... jak już napisałam, to musiałam to opublikowac.....
To bez zbędnych słów, oficjalnie pokazuję wam...
Wybaczcie, wiem że obiecałam, że posty bedą dodawane raz w tygodniu, ale... jak już napisałam, to musiałam to opublikowac.....
To bez zbędnych słów, oficjalnie pokazuję wam...
Rozdział 3
Naruto:
-Na..Naruto-kun?-spytała z niedowierzaniem Hinata, odwracjając się w moją stronę. W tym samym momencie jej twarz przybrała barwę dorodnego pomidora.
-Ohayio
W tej chwili podeszli do nas Lee,Neji,Ino,Kiba z Akamaru, Shikamaru ,Choji i Ten-Ten, wszyscy śmiali się serdecznie.
-Naruto-kun, kiedy wróciłeś?
-Dziś obudziłem się w szpitalu.
-W SZPITALU?!- wrzasnęli wszyscy z niedowierzaniem.
-Tak, no bo...- zanime zdażyłem dokończyć tę myśl, za moimi plecami pojawił się oddział ANBU.
-Naruto Uzumaki, Hakoge kazała nam Cię sprowadzić z powrotem do szpitala.
-Hai, tylko odbiarę swoje ramen, i możemy iść.- powiedziałem , spokojnie podchodząc do baru Ichiraku i odbierając swoje zamówienie. Nie specjalnie przejołem się, że babcia Tsunade wysłała po mnie ANBU, właściwie, spodziewałem sie tego. Wolnym krokiem wróciłem z zapakowanym ramen i stanąłem obok przywóccy druzyny ANBU, mężczyzny w masce kota.
-Fajnie było was zobaczyć, widzimy się jutro, dobra?
Zanim zdążyli zareagować, zniknąłem w obłokach białego dymu...
...............................................................................
Sakura:
Leżałam na łóżku w swoim pokoju rozmyślając o Naruto. Bardzo się zmienił przez te 4 lata. Jest bardziej opanowany, dorósł. A teraz na dodatek był przystojny...
Zaraz, o czym ja myśle, NARUTO PRZYSTOJNY?! Ale, nie da się zaprzeczyć... Wciąż rozmyślałam o powiązaniu blondyna z Czwartym, i kim, do cholery, jest ten tajemniczy ON?!Zaraz chyba oszaleje. W tej chwili przypomniałam sobie, że zostawiłam przyjaciół u Ichiraku ,i bez słowa wybiegłam.Szybko wyszłam z domu i pobiegłam do baru. Ino, Choji, Kiba, Lee, Shikamaru i Ten-Ten wciąż tam byli. Rozmawiali o czymś ożywieni.
-Ohaiyo, wybaczcie, że tak wybiegłam bez słowa, ale...
-Sakura!!!-Wrzasnęła Ino- Co ty sobie, do cholery jasnej, wyobrażasz,co?! Wybiegasz bez słowa jak jakaś NIENORMALNA!!!
-Wybaczcie, ale byłam u Naruto w szpitalu,
-Byłaś u Naruto?! Przecież najwyżej 5 min temu Naruto był tutaj i...-
-Co, on był tutaj, to gdzie on jest?!
-Chwilę temu ANBU odeskortowało go do szpitala.
-Wybaczcie, ale muszę iść...
-SAKURA!!!-Ino krzyknęła głosniej niż zazwyczaj
-Ino, wybacz ale...
-Sakura, powiedz nam póżniej, w której leży sali, dobra?- Powiedziała blondynka z uśmiechem.
-Hai- ja również się uśmiechnęłam i pobiegłam do szpitala.
...............................................................................
Naruto:
-TY DEBILU, CO CI STRZELIŁO DO TEGO PUSTEGO ŁBA, ŻEBY W TAKIM STANIE WYCHODZIĆ ZE SZPITALA!!!!!!
-Byłem, głodny, więc poszedłem kupić ramen....
-RAMEN?! TO TWOJE JEDYNE WYTŁUMACZENIE?!?!RAMEN?!?!?!!
Tsunade mocno walnęła mnie w głowę, zabolało...
-TY...TY, JUŻ BRAK MI SŁÓW, NAWET NIE WIESZ, JAKA JESTEM NA CIEBIE WŚCIEKŁA!!!
W głębi serca dziękowałem Bogu, że w tej sali byli Kakashi, Asuma,Kurenai,Gai i.... dwa odzieły ANBU. Jedynie oni powstrzymywali Tsunade PRZED ROZERWANIEM MNIE NA STRZĘPY. Trzymając ją za wszystkie kończyny, dali mi około 30 minut na usprawiedliwienie się przed Piątą.
-Tsunade, ale....nie było mnie w wiosce przez 4 lata, chciałem zobaczyć przycjaciół i...
-TO NIE JEST ŻADNE WYTŁUMACZENIE, DEBILU, DAJ MI JESZCZE CHWILE , A ZAŁATWIE CI JESZCZE MISIĄC POBYTU W TYM CHOLERNYM SZPITALU, NIE MASZ NAWET DOBREGO WYTŁUMACZENIA...
-Hai, masz racje, nie mam zadnego dobrego wytłumaczenia, to było bardzo nierozsądne z mojej strony, Gomen Sai.- powiedziałem, lekko pochylając głowę przed Piątą.Ta, zszokowana, podobnie jak pozostali, przez chwilę nie ruszali się, nawet Tsunade przestała mi grozic, a to było dość niezwykłe. W końcu Tsunade się uspokoiła. ANBU, wyczerpani jak po pożądnej walce Shinobi, zniknęli pozostawiając po sobie tylko biały dym. Chwilę pózniej to samo zrobili Asuma, Kurenai, Gai i Kakashi.
-Naruto, widzę że dorosłeś, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, bardzo mnie to cieszy.
Rozdział 2
Hejka :)
Skoro jeszcze tu jesteście, to znaczy że rozdział pierwsz nie był taki zły :) (Przynajmniej mam taką nadzieje...) No cóż, ciągle staram sie dopracowywac moje pisanie, więc ni skreślajcie tego bloga tak od razu, a jeśli wam się podoba, powiedzcie znajomym, bo w morzu blogów o przygodach Naruciaka można się zgubic :)
Ok, teraz juz bez zbędnych słów zapraszam na...
Skoro jeszcze tu jesteście, to znaczy że rozdział pierwsz nie był taki zły :) (Przynajmniej mam taką nadzieje...) No cóż, ciągle staram sie dopracowywac moje pisanie, więc ni skreślajcie tego bloga tak od razu, a jeśli wam się podoba, powiedzcie znajomym, bo w morzu blogów o przygodach Naruciaka można się zgubic :)
Ok, teraz juz bez zbędnych słów zapraszam na...
Rozdział 2
Naruto:
Ciemnośc.Byłem nią otoczony.Chciałem od niej uciec, lecz nie mogłem się nawet
poruszyć.Nie wiem, ile tak leżałem. Kilka godzin, dni, tydodni?Nagle z letargu
wyrwał mnie znajomy głos , krzycząc moje imię gdzieś daleko. Nie zareagowałem.
Starałem się zidentyfikować głos, ale mój umysł działał ospale. Starałem się
poruszyć, jednak bezskutecznie. Znów usłyszałem głos.
-Ohayio, Naruto.
Poznałem go, należał do różowowłosej kunoichi, mojej najlepszej przyjaciółki.
-"Ej, młody, powinieneś się obudzić. Ta dziewczyna zaraz przemoczy Ci bandaże."-Powiedział Dziewięcioogoniasty
-"Kyu, daj mi spokój"
-"Uleczyłem Cię, dosłownie wyrwałem z rąk śmierci, a ty dziękujesz mówiąc mi, że mam dać Ci spokój?"- Fuknał w odpowiedzi lis.
-"Powinieneś się cieszyć, że namówiłem Ero-Sennina zeby zmienił pięczęć tak,że teraz możesz wychodzić."
-"Dobra, dobra...ale serio, Naru, jeśli ona dalej tak będzie leżała, naprawde przemoczy ci bandaże. Twoje obrażenia były naprawde poważne, i jeszcze wszystkich nie wyleczyłem."
-"Hai, hai.... Już wstaje..."
Otworzyłem oczy. Leżałem w szpitalu Konochy.Chciałem wstac, ale nie mogłem.
Spjżałem na przytulającąm mnie Sakurę. Dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Ohaiyo, Sakura-chan.- Powiedziałem, uśmiechając się do niej.
-Naruto! - Różowowłosa krzyknęła ściskając mnie jeszcze mocniej.
Była tak silna jak Tsunade. Byłem pewny, że tym uściskiem mogłaby zmiażdżyć średniej gęstości głaz.
-"No pięknie, a już ci wyleczyłem żebra...."- powiedział z wyżutem Lis.
-Sakura....też..... się.....cieszę...POWIETRZA!...
-Oj, wybacz Naruto, po prostu strasznie się cieszę, że nic Ci nie jest.
-Tak było, dopóki nie połamałaś mi dwóch żeber....
-Wybacz, zaraz cię uleczę...
-Nie ,znasz mnie, zaraz same się zrosną
-"Tak, jasne, bo twoje kości SAME się zrastają..."-Powiedział z ironią demon
-"Daj spokój, nie mogę jej o tobie powiedzieć"
-"Dlaczego?"
-"No tak, masz rację: Ej, Sakura, tak w ogóle leczy mnie Kyubi, wiesz ten dziewięcioogoniasty demon, który zniszczył Konoche i zabił setki shionobi. Jest we mnie zapieczętowany, sama rozumiesz...Ale spokojnie, to krewny Sasuke go kontrolował legędarnym Sharinganem, a tak w gruncie rzeczy, to ten demon nie jest taki zły... To mam według Ciebie jej powiedzieć?"
-"Tak, dlaczego nie"
-Naruto?
-Tak?
-Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
- Bo siedziałeś bez ruchu przez 8 min, więc...
-Nie, wszystko w porządku.
Sakura odethnęła z ulgą.
-Musisz już iść- powiedziałem , wyczuwając chakrę Kakashiego.
-Czemu?- spytała dziewczyna obrażonym tonem.
-Kakashi tu idzie.
-Serio?..Zaraz, skąd to wiesz?
-Wyczuwam jego chakre, jest na korytarzu, Sakura-chan, wiej!
Dziewczyna wyskoczyła przez okno w chwili, gdy dzrzwi się otwożyły.
Kakashi nic a nic się nie zmienił. Ciągle chodził w masce, jego opaska ninja zasłaniała mu lewy Sharingan, i ta jego szara, odstajaca fryzura....
-Ohayio, sensei.
-Ohaiyo.....Naruto..-powiedzaił widocznie zaskoczony tym, że nie jestem w śpiączce.
-To.... co tam u pana?
-Dobrze...
-Skończył pan już trzecią część "Icha Icha"?
-Nie....
-To musi się pan spieszyc, bo Ero-Sennin jest już w połowie pisania czwartej części.
-Naprawdę?
-A zmieniając temat, co tam w wiosce?
Gdy już miał odpowiedzieć, do sali wbiegła Tsunade.
-To ja sie pożeganam- powiedział szybko Kakashi
-Nie, nie zostawiaj mnie z nią, błagam!-Krzyknąłem zanim zniknał w chmurze białego dymu.
-NARUTO!
-O co chodzi Babciu Tsunade?
-NIE MÓW TAK DO MNIE!- wrzasnęła, po czym się troche uspokoiła- Dlaczego jesteś przytomny? Jiraiya mówił, że będziesz w śpiączce jeszcze pare godzin.
-No cóz, jak widac nie jestem, więc.... powiesz mi o co chodzi, czy mam się domyslać?
-Hai, juz mówię. Słyszałam od Jirayi, o tym, co się stało...
-Więc?
-Chciałabym, abyś wiedział, że w związku ze śmiercią Sasuke, że ,możesz byś kolejnym celem Orochimaru, wiec muszę wiedzieć, czego nauczyłeś się podczas treningu z Jirayią.
-Nie powiedział Ci?
-Mówił, ale muszę zobaczyc to w praktyce.
-W praktyce mówisz?
-Tak, zobaczę, czego się nauczyłeś, chociaż częściowo, podczas egzaminu na jonina.
-Egzaminu?- spytałem z niedowierzaniem.
-Tak, twoja ranga to wciąż gennin, a z tego , co wiem od Jirayi wnioskuje, że możesz przystąpić od razu do egzaminu na jonnina.
-Łał, dzięki Tsunade.
-Kiedy chciałbyś przystąpić do egzaminu?
-Może jutro w południe?
-OSZALAŁEŚ!!! WSTANIESZ Z TEGO ŁÓZKA NAJWCZESNIEJ ZA DWA TYGODNIE!
-W sumie masz racje , przeceniam swoje możliwości...
-Nareszcie zmoądrzałeś...
-No to za tydzień, muszę jeszcze potrenować. To, kiedy mogę się wypisać ze szpitala? Jestem już trochę głodny i chciałbym pójść na ramen...
Patrzyła na mnie chwilę w osłupieniu. Usmiechnąłem się do niej. Pokręciła głową z rezygnacją. Doskonale zdawała sobie sprawe, że czy tego chce, czy nie, ja i tak wyjdę z tego szpitala.
-Jirayia prosił, abym nikomu z twoich przyjaciół nie mówiła o twoim powrocie.
-Ok, ty nic im nie powiesz, dotrzymasz obietnicy. Ja za to nic mu nie obiecywałem, a czuje że pęknięte żebra juz się zrosły, wiec.... widzimy się póżniej... BABCIU TSUNADE.
Zniknąłem w kłębach białego dymu, zanim zdążyła zareagować.
-"Jestes prawdziwym idiotą" - powiedział Kyubi.
Nie zareagowałem. Kyubi był dla mnie jak starszy brat, wiec często mi docinał, przyzwyczaiłem się.Oczywiście, w naszym "braterstwie" nie tylko on mi docinał.
Nie mogłem pozostawać dłuzny, ale w tym momencie nie miałem ochoty się z nim sprzeczać. Przeniosłem nas niedaleko baru Ichiraku. Szedłem szybkim krokiem.
Gdy dotarłem, zobaczyłem w barze prawie cały mój rocznik : Ino, Shikamaru,Choji, Lee, Ten-Ten, Neji i Kiba. Rozmawiali o mnie.
-Fajnie by było, gdyby wrócił...- Ten-Ten powiedziała z odrobina smutku w głosie.
-Ciekawe, co teraz robi...- spytał sam siebie Kiba.
-POPROSZE DUŻĄ MISKE RAMEN- powiedziałem głośno obejmując zaskoczonych Kibę i Nejiego.-Siemka, co tam słychac?- spytałem usmiechając się gdy wszyscy się odwrócili.
-NARUTO!!!- wszyscy wrzasnęli tak głośno, że bałem się, że ogłuchne
W tej samej chwili wszyscy się na mnie rzucili, przytulając mnie, lekko dusząc i waląc w ramie. Staruszek spojrzał na mnie z uśmiechem. Gdy juz wszyscy mnie puścili, w sklepie po drugiej stronie zauważyłem Hinatę.
-Cicho- powiedziałem z uśmiechem, wszyscy chyba wiedzieli, co zamierzam.
Najciszej jak tylko mogłem, podeszłem do Hinaty od tyłu, tak żeby mnie nie zauważyła. Spojrzałem przez ramię na moich przyjaciół. Kiba, wyobrazajac sobie, co się stani, skręcał się ze śmiechu. Shikamaru, Ino, Lee i Ten-Ten starali się powstrzymać śmiech.Choji, śmiejąc się, jadł swoje ulubione chipsy. Nawet Neji się śmiał. Zaśmiałem się cicho.Kyubi równierz skręcał się ze śmiecchu.
sobota, 30 sierpnia 2014
Rozdział 1
Siemka :)
No to może pare słów na wstępie...
Na tym blogu będe opisywać wymyślone prze ze mnie przygody Naruto po powrocie z treningu z Jirayą .
Na tym blogu nie będzie wątków Yaoi ani Yuri.
Opowiadanie będe pisać z punktu widzenia Sakury, Naruto bądż w narracji 3-osobowej.
To mój pierwszy blog, a więc proszę o jakieś wskazówki :).
Notki postaram się publikować co tydzień.
Dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota, a szczególnie te, które pomagają mi udoskonalić pisanie.
OK, no to do rzeczy... Przedstawiam...
No to może pare słów na wstępie...
Na tym blogu będe opisywać wymyślone prze ze mnie przygody Naruto po powrocie z treningu z Jirayą .
Na tym blogu nie będzie wątków Yaoi ani Yuri.
Opowiadanie będe pisać z punktu widzenia Sakury, Naruto bądż w narracji 3-osobowej.
To mój pierwszy blog, a więc proszę o jakieś wskazówki :).
Notki postaram się publikować co tydzień.
Dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota, a szczególnie te, które pomagają mi udoskonalić pisanie.
OK, no to do rzeczy... Przedstawiam...
Rozdział 1
Sakura:
Biegnę przez las.Słyszę odgłosy walki.Docieram na polanę. Widzę dwóch shinobi.
Znam obu, lecz mogę rozpoznać tylko jednego.Sasuke. Uchicha stoi na polanie
z drwiącym uśmiechem na twarzy.
-Jestes żałosny -mówi- skoro nawet mnie nie zraniłeś , jak masz zamiar mnie
do tego zmusić?
-Sasuke, pomogę ci, tylko prosze, chodż ze mną.-mówi drugi shinobi.
Znam ten głos, ale nie mogę przypomnieć sobie,do kogo on należy.
-Sasuke!!! -krzycze , niewiele myśląc.
Sasuke odwraca się w moją stronę , z tym drwiącym, psychopatycznym usmiechem.
-O, witaj, Sakura, dawnośmy się niewidzieli, nieprawdaż?
-Sauke, błagam, wracaj do wioski,jesteśmy przyjaciółmi, wszystko ci wybacze,
Naruto napewno też.
-oj, Sakura, dlaczego wypowiadasz się za Naruto... kiedy on może mi to
powiedzieć OSOBIŚCIE- mówi drwiącym tonem, patrząc w strone nierozpoznanego
prze ze mnie shinobi.
-Nadal nie rozumiem.
-Sakura, myślałem, że jesteś bystra... Zawiodłem się na tobie.
Sasuke zanosi się obłąkańczym śmiechem, a ja tylko patrze na stojącego
dziesięć metrów od Sasuke, nierozpoznanego prze ze mnie Shinobi. Przeciwnik
Sasuke ocieka z wody, stoi w wielkiej kałuży sięgajacej stóp Uchichy.
Jego ubranie równierz , jakby dopiero co wyszedł z jeziora.
Ale chwila, dlaczego ta woda jest czerwona? O mój Boże, to jest jego krew!
Stracił jej tyle, jakim cudem jeszcze stoi? Nie , jak to możliwe , że jeszcze
żyje? Sasuke wciąż sie śmieje. Co on zamierza?
Woła mnie po imieniu. Odwracam wzrok od rannego.Patrze w oczy Sasuke.
Są zimne i bezwzględne.Nagle słyszę hałas. Odrywam wzrok od czarnych
oczu mojego byłego przyjaciela i patrze na jego prawą dłoń. Jest tam już
w pełni uformowane Chidori. Spoglądam ze strachem na Sasuke.
-Dlaczego? - pytam przez łzy- dlaczego ,do cholery się taki stałeś , Sasuke?!
Odpowiada mi tylko obłakańczy smiech. Uchicha rusza na mnie z Chidori.
Ja nie mogę się ruszyć, po prostu stoję tam, i płacze.Gdy Sasuke jest już
na wyciągnięcie reki, staje prze de mną ranny shinobi.
Przyjmuje cios na siebie, jednocześnie przebijając Sasuke jakimś innym jutsu.
Nie słyszę nazwy, gdyż hałas Chidori zagłusza wszystko.Sasuke upada 20 metrów
dalej. Ranny shinobi odwraca sie w moją strone.Jego niebieskie oczy
wypełnione są smutkiem, a krzaczaste, blond włosy pokryte krwią
Łapie Naruto , zanim zdąży upaść. Patrze mu w oczy.
Ma ten przepraszający wyraz twarzy, jakby to była jego wina. To denerwujące,
on zawsze obwinia się o wszystko...
-Wybacz, Sakura-chan, nie udało mi się...
-Naruto, to nie twoja wina, nie możesz się obwiniac, słyszysz?!
Nie wolno ci!
Zaczynam płakać. Moje łzy spadają na jego poranioną, zakrwawioną twarz.
On się uśmiecha. To ten sam uśmiech ,którym zawsze mnie pocieszał,
gdy przychodziłam do niego po pomoc.
Naruto patrzy na Sasuke, leżącego 20 metrów dalej. Martwego.
-" Sakura-chan bardzo lubi Sasuke, a teraz , kiedy on odszedł,
Sakura-chan bardzo cierpi, tak , jak kiedyś ja cierpiałem."
Te słowa sprawiaja, że płacze jeszcze bardziej.
-Przepraszam, Sakura-chan.
-Naruto, wszystko będzie dobrze, pójdziemy do
Tsunade-sama, ona cie wyleczy, wszystko bądzie dobrze.
-Nie. Nie dotrzymałem obietnicy, nie mam prawa , by żyć, zabiłem
najlepszego przyjaciela, lepiej będzie , jeśli umre...
-Nie wolno ci tak mówic, Naruto! Tylko ty mi zostałeś...
-Nie. masz tak... wielu przyjaciół...dla tak wielu ludzi jesteś najważniejsza..
-Naruto... NARUTO !!!
Uzumaki zamyka oczy.Potrząsam nim w akcie desperacji.
- Naruto, nie umieraj!!! Nie możesz odejść!!!
-Jejku,...Sakura-chan... nie pozwolisz mi umrzeć w spokoju, prawda? - mówi,
uśmiechając się do mnie.
-Jesteś prawdziwym głupkiem- teraz ja równierz sie usmiecham.
Naruto zawsze potrafi poprawić mi humor.
Mój przyjaciel przeżywa atak bólu.Próbuje go uleczyc, lecz on odpycha
moje ręce. Wyczuwam wiele obrażeń, 1/3 z nich nie jest spowodowana przez walke.
Patrze w te jego niebieskie oczy.On, jakby czytając mi w myślach, mówi:
-To nic, Sasuke dorwał mnie jakąś godzine temu, ale torturował tylko 45 minut,
tak mi się przynajmniej wydaje...
Nie mogę w to uwierzyć. Mówi to tak spokojnie, jakby opowiadał o pogodzie.
Nagle ciało mojego przyjaciela zostaje otoczone przez dziką, czeroną chakre,
która formuje się w dziwne zwierze, potwora. Stwór pochyla się nad Naruto,
w jego oczach widzę smutek.Zwierze spojgląda teraz na mnie z wyrażną wściekłością.Odrywa o de mnie wzrok, patrząc z jeszcze większą nienawiscią w stronę wioski.
-To wszystko przez was!- mówi potwór złowieszczym głosem- Zniszczę was!!!
-nie...
Szybko patrze na Naruto.
- Nie rób im krzywdy...
-Ale to przez nich umierasz, to przez nich byłes zagrożony tyle razy...
-Może.. i tak, ale...ja..za bardzo ich....kocham, żeby...
ich za to nienawidzic...
To wyznanie wstrząsa mną do głębi. Chce zadać tyle pytań:
Skąd Naruto zna tego potwora?,Co znaczy że ryzykował tyle razy?
i co najważniejsze: co ma znaczyć, że przez ludzi z Konochy był zagrożony?
Chcę zadać te pytania teraz, ale nie mogę. Coś mi nie pozwala.
Nie mogę się nawet poruszyć.
-Ale...
-Obiecałeś - powiedział słabym głosem Naruto, tym razem z pewnym wyrzutem.
Obiecał?Co obiecał?! I znów, choć mam ochotę zadać to pytanie, nie mogę nic
zrobic. To irytujące!
-Tak... Obiecałem- odpowiada po dłuższej chwili potwór.
-Jesteś wolny. Prosze , ochroń wioskę. Ja nie umiałem.
- Żegnaj, Naruto.
Potwór znika.Naruto podaje mi swój ochraniacz.
-Odwróć go, dopiero jak odejde.
-Naruto, ty nie mo...
-Obiecaj mi to... proszę.
-... Dobrze, OBIECUJE.
Twarz Naruto wykrzywia grymas bólu, po chwili blondyn się uśmiecha.
-Żegnaj Sakura-chan.
-Co ?!Naruto, nie umieraj !Naruto!!! NARUTO!!!
Drżącymi rękami odwracam ochraniacz. Tuż pod znakiem Konochy, krwią mojego
najlepszego przyjaciela,są napisane tylko 3 słowa:
Zawiodłem.Rozumiem.Przepraszam.
-Naruto!!!- krzycze , przytulając martwe ciało mojego przyjaciela- NARUTO!!!
...............................................................................
-Naruto!
Obudziłam się zlana potem. Moja poduszka była mokra od łez. Siedziałam na łóżku
przytulając żółtego, małego pieska z krzaczastą sierścią-prezent pożegnalny
od Naruto. Dzis mijają 4 lata, odkąd blondyn odszedł z wioski z Jirayia-sama,
aby trenować pod okiem legędarnego Sannina.Spojrzałan na zegarek. Była już 7:00
, a na 8:00 miałam być już w siedzibie Tsunade-sama. Jeśli się spóżnie, moja
mistrzyni znów rzuci we mnie biurkiem, tak jak ostatnio, a tego wolałabym
uniknąć. Muszę się śpieszyć, bo jeśli dzis nie przyjdę na czas, nikt mnie nie
uratuje. Shizune-san musiała wyjechać, a jeśli Tsunade-sama znów wpadnie w
szał, tak jak ostatnio, będe musiała uciekać do lasu, aby nie dostać,
w najlepszym wypadku, kilkutonowym głazem.Znowu...Wzdrygnęłam się na samą tę
myśl. Ale to , że wstałam tak póżno,miało też swoje plusy, nie miałam czasu
myśleć o tym okropnym śnie. Szybko wykonałam poranne czynności, po czym
usiadłam do śniadania.W pustym domu było trochę dziwnie, tak cicho.
To mnie przygnębiało.Że też rodzice musieli dziś wyjechać.
Spojrzałam na śniadanie, ale jakoś nie byłam głodna.
Na zegarku była już 7:30. Musiałam się śpieszyć. Wzięłam pierwszy kęs, i...
pobiegłam do łazienki. Zwymiotowałam. Gdy jedząc zamknęłam na chwilę oczy,
przypomniało mi się martwe ciało Naruto. Najgorsze były te oczy:
zwykle radosne i pełne życia, wtedy nie wyrazały nic.
Nie przełknęłam już ani kęsa. Szybko wyszłam, udając się do siedziby Tsunade.
Gdzy dotarłam po jakiś 20 min , była już 8:00. Na szczęście nie spóżniłam się.
Zaczęłam sortoać papiery, gdzy usłyszałam pukanie.
-Wejść- powiedziała Tsunade
Pukanie się powtórzyło.
-Wejść! - powiedziała już zirytowana Hokage.
I znów rozległo się pukanie.
-Wejść, do cholery!!!- krzyknęła wściekła Sanninka
Przeraziłam się , gdy w gabinecie po raz czwarty rozległo się pukanie.
Jeżeli to jakieś dzieciaki robiły sobie żarty, to nie chciałabym
być w ich skórze.
Tym razem Jedna z Legędarnych Sanninów podniosła się z krzesła,
posyłając je tym samym w kąt pokoju.
-Cholerne dzieciaki, już ja im pokaże...- mamrotała wściekła, podchodząc do drzwi i juz miała
nawrzeszczeć na żartujące w ten sposób dzieciaki, ale....
W drzwiach nie stało żadne dziecko.To nawet nie był dorosły. To była ŻABA.
-No co tak długo? - powiedziała z wyrzutem.- Mam tu list od Jirayi.
Żaba podała Tsunade zwój, a następnie zniknęła w kłębach białego dymu.
Pierwsza kobieta Hokage rozwinęła zwój drzącymi rekoma.
Szybko przeczytała tekst. Zastanawiałam się, co tam jest napisane.
W chwili, gdy chciałam zapytać o treść zwoju, Tsunade zwineła go i schowała
do szuflady biurka.
-Sakura, na dziś to koniec. Masz... wolne.
-Ale... Tsunade-sama...
-WYNOCHA!!!- Wrzasnęła Piąta, rzucając we mnie pustą butelką po sake.
Gdy Tsunade była w tym stanie, lepiej, dla własnego bezpieczeństwa,
o nic nie pytać, tylko oddalić się jak najszybciej. Gdybym jednak zapytała,
co było napisane w zwoju, nawet cały oddział ANBU by mnie nie uratował.
Szybko wyszłam więc z gabinetu ,i pobiegłam spotkać się z Ino.
Przez ostatnie 3 lata zdążyłam na nowo zaprzyjażnić się z blondwłosą kunoichi.
W przeciągu 10 min byłam już pod drzwiami domu mojej przyjaciółki.
-Ohaiyo,... Sakura?- powiedziała zdziwiona, gdy mnie zobaczyła.
-Ohaiyo, Ino. Chciałabyś może się przejść, muszę z tobą porozmawiać.
-Jasne, chodzmy.
20 minut póżniej byłyśmy już na polanie, na której często trenowałysmy wspólnie.
- No więc, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
-Potrzebuje twojej pomocy. Od około miesiąca dręczy mnie okropny koszmar...
I opowiedziałam Ino o moim "śnie". Bezwiednie rozpłakałam się.
Moja niebieskooka przyjaciółka , słysząc to wszystko, szybko mnie przytuliła,
a ja rozpłakałam się na dobre. Siedziałyśmy w tej pozycji około pół godziny,
a ja zdążyłam całkiem zmoczyć lewe ramie Ino.
-Sakura... Sakura! Spokojnie, to był tylko sen. Naruto na pewno nic nie jest,
jest przecierz z Jirayia-sama...
-Wiem, wiem, ale to było tak realistyczne i tak... OKROPNE...
-Mam pomysł. Spotkajmy się z chłopakami, zaprosimy też Ten-Ten
i pójdziemy na miasto, co ty na to? Musisz się rozchmurzyc.
-Sama nie wiem, Ino...
-Czyli się zgadzasz? To świetnie.- powiedziała Yamanaka głosem nieznoszącym
sprzeciwu.Zawsze tak robiła... To było czasem irytujące...
Jakieś pół godziny póżniej ja, Ino, Choji, Shikamaru,Neji,Lee,Ten-Ten i Kiba siedzieliśmy u Ichiraku jedząc ramen.To istotnie poprawiło mi humor.
Ostatnio często chodziłam do Ichiraku, jakbym spodziewała się, że zobacze tam
Naruto zajadającego swoją ulubioną potrawę.Po kilkunastunastu minutach lużnej
rozmowy temat naszej konwersacji zszedł ,na moje nieszczęście, na Naruto.
-Na treningu miał być tylko 3 lata, a minęły 4...- powiedział smutno Kiba
-Myślicie , że mogło musię coś stać?- spytał Shikamaru, starając się zachowac
swoją typową ignorancję , ale widać było, że martwi się o blondyna.
- Nie, napewno wszystko z nim wporządku- Odpowiedział Neji
-Poza tym, gdyby coś się stało, Tsunade powiedziałaby nam, bo Jirayia napewno
by ją o tym powiadomił. - oznajmił pewnie chłopak w zielonym kombimezonie.
W tej chwili ramen stanęło mi w gardle.Podejrzenia Lee były słuszne, gdyby
coś się stało Naruto , Tsunade-sama na pewno by wiedziała.Ale nie wiadomo,
czy by nam to powiedziała.Przypomniałam sobie poranną sytuacje: najpierw jakaś
żaba przyniosła list od Jirayi a potem zszokowana i wściekła Tsunade wyrzuciła
mnie z biura. A jeśli to była wiadomość dotycząca Naruto? Jeśli coś mu się
stało? Może jest ciężko ranny, a może..?
Nie mogłam dokończyc tej myśli.Szybko zerwałam się z miejsca, rzucając pieniądze na ladę, i pobiegłam do siedziby Tsunade. Musiałam wiedzieć, co było w zwoju.
Gdy byłam tuż przed drzwiami, usłyszałam , jak Hokage rozmawia z kimś.
-Jirayia, czekam na raport.- powiedziała podirytowana Tsunade.
-Jak już mówiłem, 2 dni temu, gdy byliśmy w drodze do Konochy, napadło
na nas 2 członków Akatsuki: niejacy Deidara i Tobi.
Rozegrała się walka, ja walczyłem z Tobim, a Naruto zmuszony był
walczyć z Deidarą. Gdy dzięki... ukrytej mocy, że się tak wyrażę,
prawie pokonał chłopaka, Deidara wywołał potężny wybuch, przez który Naruto
odniósł ciężkie obrażenia.Widząc jego stan szybko przeniosłem nas
na położoną niedaleko polanę, ponieważ Akatsuki wiedziało, dokąd zmierzaliśmy.
Rany Naruto okazały się powazniejsze niż na początku myślałem.
Gdyby nie jego, ykhm, przyjaciel, mój uczeń nie żyłby teraz. Przygotowałem
obozowisko, gdyż w tym stanie Naruto nie mógł podróżować.
Jednak następnego dnia natkneliśmy się na grupę Orochimaru, której dowodził
Sasuke Uchicha. Naruto, z powodu częściowego odzyskania zdrowia, chciał walczyć
z Uchichą. Gdy odmówiłem,wymknął się i stanął do pojedynku.
Sasuke użył 2 poziomu Przeklętej Pieczęci,przez co Naruto odniósł jeszcze
poważniejsze rany, lecz pokonał Uchichę.Chcieliśmy, a raczej ja chciałem,
bo Naruto przez utratę krwi stracił przytomność , zabrać Sasuke, lecz ten się
ocknął.Powiedział, że "zrozumiał wszystko, chciałby cofnąć czas, że wstyd mu
za to, jak traktował Naruto jeszcze przed otrzymaniem pieczęci, że wstyd mu,
że uważał się za lepszego,i że chce też preprosić za to, do jakiego stanu
doprowadził go w bitwie w Dolinie Końca, i ze ma nadzieję, że Naruto kiedyś
mu wybaczy", po czym popełnił samobójstwo,wcześniej oddając Sharingan,
jak to okreslił, "dla Naruto, jesli będzie go potrzebował". Zostawił też zwój, który, przez pieczęcie, może otworzyć jedynie Naruto. To tyle.
Chłopak przebywa teraz w szpitalu.
-Rozumiem. Gdy tylko te staruchy ze starszyzny dadzą mi spokój i będe mogła
wyjść z gabinetu, od razu udam się do Naruto. W jakim jest teraz stanie?
-Niestety, wciąż jest w spiączce, ale już za parę godzin powinien się obudzić.
Medycy zrobili już wszystko , co w ich mocy, reszte trzeba zostawić... Jemu.
-Dobrze, jeśli możesz , udaj się na rozpoznanie, co teraz planuje Orochimaru,
skoro stracił swój "pojemnik", musi znależć nowy.
-Ale musze iść do Naruto, nie mogę go teraz zostawić!
-Niestety, ale ta misja dotyczy własnie bezpieczeństwa Naruto, dlatego
nadaję tej misji rangę S.
-Wybacz, ale nie rozumiem. Jak to, to dotyczy bezpieczeństwa Naruto?
-Po postępach, jakie zrobił Naruto, z jego wytrzymałością, talentem,i NIM,
Naruto jest idealny do roli pojemnika. Wiarygodnye żródła donoszą,
że mimo, iż Orochimaru chciał przenieść się do ciała Sasuke, powstrzymał się,
uznając, że ten jeszcze nie osiągnął perfekcji, i miał przenieść się do niego
za kolejne 3 lata, w ciągu których Sasuke osiągnąłby "doskonałosć".
Teraz, gdy Uchicha nie żyje, sięgnie po Naruto. Wie, że ten nie pójdzie
z nim z własnej woli, więc zapewnie uprowadzi go. Dlatego musimy znać
jego plany. To jest właśnie twoje zadanie.
-Dobrze, ale nie mów ludziom z rocznika Naruto, że wrócilismy, bo wiesz, on musi teraz odpocząć, po za tym, sama wiesz.
-Tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. A teraz, idż już!
-Ok, ale obiecaj mi, że się nim zajmiesz, jak mnie nie będzie. Nie dla mnie,
dla niego i Czwartego.
-Hai, a teraz, idż!
Słuchając tego nogi się po de mną ugięły. Naruto? W śpiączce? A polują na niego
Orochimaru i Akatsuki? Nie mogłam w to uwierzyć. To było okropne, ale i cudowne.
Naruto wrócił!Chiało mi się płakać ze szczęścia i smutku jednocześnie.
Ale, kim jest ON, o którym mówili Tsunade-sama i Jirayia-sama? Wspminali tez coś o Czwartym, i o przyjacielu, który uratował życie Naruto. Mówili tez o Sasuke.
Że popełnił samobójstwo? Że przeprasza? Tego było za dużo.
Musziałam pędzić do szpitala, do mojego przyjaciela, ale zatrzymałam się.
Usłyszałam, że Hokage znów z kimś rozmawia.
-Witajcie, Asuma, Kurenai, Gai, Kakashi.
-Witaj Hokage-sama.- odpowiedzieli chórem.
-Naruto wrócił do Konochy.
-To wspaniale- powiedziała Kurenai-sensei
-Lee będzie zachwycony, muszę natychmiast mu to powiedzieć!
To jest własnie Siła Młodości!
-Niestety, Naruto jest teraz w bardzo ciężkim stanie.( po tym zdaniu, streściła
krótko sytuacje) Dlatego proszę was,utrzymujcie powrót Naruto w tajemnicy,
lecz mam prośbę, to się tyczy głównie ciebie, Kakashi, odwiedzajcie go
czasem w szpitalu,powiedzcie, co się dzieje w wiosce. I pod żadnym pozorem
nie mówcie nic Iruce.
-Hai, Hokage-sama.
-Wracajcie teraz do swoich zadań, wedle moich informacji
Naruto obudzi się dopiero za 5 godzin.Muszę jeszcze zawiadomić ANBU.
Tym razem nie czekałam, aż Tsunade wezwie jednostkę specjalną Konochy, od razu pobiegłam do szpitala. Wiedziałam, że mnie nie wpuszczą, więc skumulowałam chakrę w podeszwach i weszłam po ścianie. Po kolei zaglądłam do sal,
wszystkie były puste. Gdy miałam się poddać, zajrzałam do ostatniego okna.
Na łóżku ktoś leżał. Bez chwili wachania weszłam do pomieszczenia.
Na łóżku przy oknie leżał chłopak w moim wieku.
Był przystojny i dobrze zbudowany. Na twarzy widniały znamiona, przypominajace
wąsiki kota, a może lisa? Jego głowa była zabandarzowanwana. Na samym początku
nie zrozumiałam, lecz gdy zobaczyłam wystające spod bandaży,
tak dobrze znane mi, krzaczate blond włosy, od razu wiedziałam,
kto leży na łózku. Naruto był cały w bandarzach. Na jego łóżku widniała karta,
z której wynikało, że jeszcze wczoraj był prawie martwy.Miałam łzy w oczach.
Po tak długim czasie, wreszcie widzę mojego przyjaciela. Od razu podbiegłam go
przytulić, ale on nie mógł tego poczuć, był w śpiączce, z której na szcęście
niegługo się wybudzi. Przytuliłam go, mówiąc:
-Ohaiyo ,Naruto.
Niby zwykłe słowa, a jednak popłakałam się , mówiąc je głośno.
Nagle cieło Naruto drgnęło. Blondyn otworzył oczy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

