niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 2

Hejka :)
Skoro jeszcze tu jesteście, to znaczy że rozdział pierwsz nie był taki zły :) (Przynajmniej mam taką nadzieje...) No cóż, ciągle staram sie dopracowywac moje pisanie, więc ni skreślajcie tego bloga tak od razu, a jeśli wam się podoba, powiedzcie znajomym, bo w morzu blogów o przygodach  Naruciaka można się zgubic :)
Ok, teraz juz bez zbędnych słów zapraszam na...

Rozdział 2

Naruto:
Ciemnośc.Byłem nią otoczony.Chciałem od niej uciec, lecz nie mogłem się nawet 
poruszyć.Nie wiem, ile tak leżałem. Kilka godzin, dni, tydodni?Nagle z letargu
wyrwał mnie znajomy głos , krzycząc moje imię gdzieś daleko. Nie zareagowałem.
Starałem się zidentyfikować głos, ale mój umysł działał ospale. Starałem się 
poruszyć, jednak bezskutecznie. Znów usłyszałem głos.
-Ohayio, Naruto.
Poznałem go, należał do różowowłosej kunoichi, mojej najlepszej przyjaciółki.
-"Ej, młody, powinieneś się obudzić. Ta dziewczyna zaraz przemoczy Ci  bandaże."-Powiedział Dziewięcioogoniasty
-"Kyu, daj mi spokój"
-"Uleczyłem Cię, dosłownie wyrwałem z rąk śmierci, a ty  dziękujesz mówiąc mi,  że mam dać Ci spokój?"- Fuknał w odpowiedzi lis.
-"Powinieneś się cieszyć, że namówiłem Ero-Sennina zeby zmienił pięczęć tak,że teraz możesz wychodzić."
-"Dobra, dobra...ale serio, Naru, jeśli ona dalej tak będzie leżała, naprawde przemoczy ci bandaże. Twoje obrażenia były naprawde poważne, i jeszcze wszystkich nie wyleczyłem."
-"Hai, hai.... Już wstaje..."
Otworzyłem oczy. Leżałem w szpitalu Konochy.Chciałem wstac, ale nie mogłem.
Spjżałem na przytulającąm mnie Sakurę. Dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Ohaiyo, Sakura-chan.- Powiedziałem, uśmiechając się do niej.
-Naruto! - Różowowłosa krzyknęła ściskając mnie jeszcze mocniej.
Była tak silna jak Tsunade. Byłem pewny, że tym uściskiem mogłaby zmiażdżyć średniej gęstości głaz.
-"No pięknie, a już ci wyleczyłem żebra...."- powiedział z wyżutem Lis.
-Sakura....też..... się.....cieszę...POWIETRZA!... 
-Oj, wybacz Naruto, po prostu strasznie się cieszę, że nic Ci nie jest.
-Tak było, dopóki nie połamałaś mi dwóch żeber....
-Wybacz, zaraz cię uleczę...
-Nie ,znasz mnie, zaraz same się zrosną
-"Tak, jasne, bo twoje kości SAME się zrastają..."-Powiedział z ironią demon
-"Daj spokój, nie mogę jej o tobie powiedzieć"
-"Dlaczego?"
-"No tak, masz rację: Ej, Sakura, tak w ogóle leczy mnie Kyubi, wiesz ten dziewięcioogoniasty demon, który zniszczył Konoche i zabił setki shionobi. Jest we mnie zapieczętowany, sama rozumiesz...Ale spokojnie, to krewny Sasuke go kontrolował legędarnym Sharinganem, a tak w gruncie rzeczy, to ten demon nie jest taki zły... To mam według Ciebie jej powiedzieć?"
-"Tak, dlaczego nie"
-Naruto?
-Tak?
-Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
- Bo siedziałeś bez ruchu przez 8 min, więc...
-Nie, wszystko w porządku.
Sakura odethnęła z ulgą.
-Musisz już iść- powiedziałem , wyczuwając chakrę Kakashiego.
-Czemu?- spytała dziewczyna obrażonym tonem.
-Kakashi tu idzie.
-Serio?..Zaraz, skąd to wiesz?
-Wyczuwam jego chakre, jest na korytarzu, Sakura-chan, wiej!
Dziewczyna wyskoczyła przez okno w chwili, gdy dzrzwi się otwożyły.
Kakashi nic a nic się nie zmienił. Ciągle chodził w masce, jego opaska ninja zasłaniała mu lewy Sharingan, i ta jego szara, odstajaca fryzura....
-Ohayio, sensei.
-Ohaiyo.....Naruto..-powiedzaił widocznie zaskoczony tym, że nie jestem w śpiączce.
-To.... co tam u pana?
-Dobrze...
-Skończył pan już trzecią część "Icha Icha"?
-Nie....
-To musi się pan spieszyc, bo Ero-Sennin jest już w połowie pisania czwartej części.
-Naprawdę?
-A zmieniając temat, co tam w wiosce?
Gdy już miał odpowiedzieć, do sali wbiegła Tsunade.
-To ja sie pożeganam- powiedział szybko Kakashi
-Nie, nie zostawiaj mnie z nią, błagam!-Krzyknąłem zanim zniknał w chmurze białego dymu.
-NARUTO!
-O co chodzi Babciu Tsunade?
-NIE MÓW TAK DO MNIE!- wrzasnęła, po czym się troche uspokoiła- Dlaczego jesteś przytomny? Jiraiya mówił, że będziesz w śpiączce jeszcze pare godzin.
-No cóz, jak widac nie jestem, więc.... powiesz mi o co chodzi, czy mam się domyslać?
-Hai, juz mówię. Słyszałam od Jirayi, o tym, co się stało...
-Więc?
-Chciałabym, abyś wiedział, że w związku ze śmiercią Sasuke, że ,możesz byś kolejnym celem Orochimaru, wiec muszę wiedzieć, czego nauczyłeś się podczas treningu z Jirayią.
-Nie powiedział Ci?
-Mówił, ale muszę zobaczyc to w praktyce.
-W praktyce mówisz?
-Tak, zobaczę, czego się nauczyłeś, chociaż częściowo, podczas egzaminu na jonina.
-Egzaminu?- spytałem z niedowierzaniem.
-Tak, twoja ranga to wciąż gennin, a z tego , co wiem od Jirayi wnioskuje, że możesz przystąpić od razu do egzaminu na jonnina.
-Łał, dzięki Tsunade.
-Kiedy chciałbyś przystąpić do egzaminu?
-Może jutro w południe?
-OSZALAŁEŚ!!! WSTANIESZ Z TEGO ŁÓZKA NAJWCZESNIEJ ZA DWA TYGODNIE!
-W sumie masz racje , przeceniam swoje możliwości...
-Nareszcie zmoądrzałeś...
-No to za tydzień, muszę jeszcze potrenować. To, kiedy mogę się wypisać ze szpitala? Jestem już trochę głodny i chciałbym pójść na ramen...
Patrzyła na mnie chwilę w osłupieniu. Usmiechnąłem się do niej. Pokręciła głową z rezygnacją. Doskonale zdawała sobie sprawe, że czy tego chce, czy nie, ja i tak wyjdę z tego szpitala.
-Jirayia prosił, abym nikomu z twoich przyjaciół nie mówiła o twoim powrocie.
-Ok, ty nic im nie powiesz, dotrzymasz obietnicy. Ja za to nic mu nie obiecywałem, a czuje że pęknięte żebra juz się zrosły, wiec.... widzimy się póżniej... BABCIU TSUNADE.
Zniknąłem w kłębach białego dymu, zanim zdążyła zareagować.
-"Jestes prawdziwym idiotą" - powiedział Kyubi.
Nie zareagowałem. Kyubi był dla mnie jak starszy brat, wiec często mi docinał, przyzwyczaiłem się.Oczywiście, w naszym "braterstwie" nie tylko on mi docinał.
Nie mogłem pozostawać dłuzny, ale w tym momencie nie miałem ochoty się z nim sprzeczać. Przeniosłem nas niedaleko baru Ichiraku. Szedłem szybkim krokiem.
Gdy dotarłem, zobaczyłem w barze prawie cały mój rocznik : Ino, Shikamaru,Choji, Lee, Ten-Ten, Neji i Kiba. Rozmawiali o mnie.
-Fajnie by było, gdyby wrócił...- Ten-Ten powiedziała z odrobina smutku w głosie.
-Ciekawe, co teraz robi...- spytał sam siebie Kiba.
-POPROSZE DUŻĄ MISKE RAMEN- powiedziałem głośno obejmując zaskoczonych Kibę i Nejiego.-Siemka, co tam słychac?- spytałem usmiechając się gdy wszyscy się odwrócili.
-NARUTO!!!- wszyscy wrzasnęli tak głośno, że bałem się, że ogłuchne
W tej samej chwili wszyscy się na mnie rzucili, przytulając mnie, lekko dusząc i waląc w ramie. Staruszek spojrzał na mnie z uśmiechem. Gdy juz wszyscy mnie puścili, w sklepie po drugiej stronie zauważyłem Hinatę.
-Cicho- powiedziałem z uśmiechem, wszyscy chyba wiedzieli, co zamierzam.
Najciszej jak tylko mogłem, podeszłem do Hinaty od tyłu, tak żeby mnie nie zauważyła. Spojrzałem przez ramię na moich przyjaciół. Kiba, wyobrazajac sobie, co się stani, skręcał się ze śmiechu. Shikamaru, Ino, Lee i Ten-Ten starali się powstrzymać śmiech.Choji, śmiejąc się, jadł swoje ulubione chipsy. Nawet Neji się śmiał. Zaśmiałem się cicho.Kyubi równierz skręcał się ze śmiecchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz