wtorek, 2 września 2014

Rozdział 4

Siemka :)
No to już jest, rozdział 4...
chciałam przypomniec, że wciąż czekam na wasze komentarze, i... nie mam pomysłu, co dalej napisac, więc po prostu zaprosze was na...

Rozdział 4

Sakura:
Biegłam do szpitala wciąż nie mogąc uwierzyć, jak nieodpowiedzialny jest Naruto. Przecierz widziałam jego kartę, wczoraj był umierający, a dzis... poszedł na ramen?! Dotarłam do sali , w której leżał blondyn. Weszłam do pomieszczenia i... stanełam jak wryta. Spodziewałam sie, że zastanę Naruto jedzącego beztrosko ramen, ale nie, zamiast tego zobaczyłam Naruto walczącego z zamaskowanym shinobi. Nagle wszystko zaczęło dziać się jak w zwolnionym tempie.Nieznany mi shinobi zamachnął się kataną na blondyna, lecz ten robiac szybki unik nie tylko uniknął ciosu, ale i wyprowadził szybki kontratak, używając leżących na stoliku kunai. Naruto zranił zamaskowanego w nogę, a zaraz potem wbił mu kunai w brzuch. Widząc, że Naruto nie tylko był zmęczony, ale i poważnie ranny w kilu miejscach postanowiłam wkroczyć do akcji. 
-Nie! Sakura, cofnij się, on przyszedł po mnie!- Krzyknął Naruto patrząc w moją stronę. w jego oczach widziałam strach, ale nie o siebie, tylko.. o mnie?
Tego było za wiele. Wbiegłam do środka dobywając broni.
...............................................................................
Naruto:
-"Ona nigdy mnie nie słucha"- pomyślałem z rezygnacją. Ale to nie był ani czas, ani miejsce na takie myśli. 
-"Naruto, mamy problem "- powiedział zdenerwowany Kyyubi
-"No co ty nie powiesz"
-"Nie mogę cie uleczyć"
-CO?!- te słowa wypowiedziałem na głos.-" Czekaj"
Widząc, że nie pokonam wroga samym Taijutsu, postanowiłem wreszcie uzyc chakry.
-Kage Bunshin no Jutsu!
Po mojej lewej, jak i prawej stronie pojawiło się po pięć klonów.
-Zajmijcie się nim.
Moje klony rzuciły się na napastnika. Skorzystałem z tego. Podbiegłem do Sakury jednocześnie ją zatrzymując.
-Co ty robisz do cholery?!
-Ja? Ratuje cię. Jestes powaznie ranny, musze ci pomóc!
-Już nie trzeba- w tej chwili mój ostatni klon został zniszczony, a ja wyprowadziłem ostre, szybkie cięcie kunai kończące potyczkę. Wbiłem kunai głęboko w klatkę piersiową napastnika. Wcześniej rozwarzałem rózne opcje, które pomogłyby mi uśpić shinobi bez potrzeby zabijania go, ale teraz, gdy odkryłem, że Kurama nie może uleczyć ran zadanych mi przez nieznanego ninja, a na dodatek Sakura była zagrożona. Musiałem pozbawić go życia.
-Naruto...- wyszeptała przerazona dziewczyna.
Tak, była przerazona, nie dziwię się jej. Pierwszy raz widziała, jak pozbawiam kogos życia.
Ja, kompletnie inorując dziewczynę usiadłem na podłodze zagłębiając się w mój umysł.
Powoli szedłem kamiennym korytarzem w stronę "mieszkanka" Kuramy. W końcu dotarłemdo Kyyubiego. Stał niespokojnie w przejściu wyczekując mnie.
-Mów o co chodzi.
-Naruto..... wejdz do środka- zaprosił mnie zdenerwowany Kyu.
Wnętrze było urządzone naprawdę imponująco. Nie była to juz wielka klatka, ale przylulne, może urządzone zbyt bogato. Ściany wykonane były z szarego marmuru wypolerowanego tak,że mozna było się przejrzeć. Czerwona podłoda świetnie komponowała się z szarością ścian. Pomieszczenie nie miało sufitu, więdz patrząc w górę możnabyło dostrzec gwiazdy. Na samym środku sali stały 2 wygodne, czarno-złote fotele, przed nimi stał szklany stół. ściany zdobiły piękne obrazy nieznanych mi miejsc, ale również portrety ogoniastych bestii oraz ich jinchurikich. Kurama, zmieniając się w swoja duzo mniejszą wersje usiadł na jednym z foteli. Ja sam zająłem drugi.
-Kyu, o co chodzi?- spytałem bez ogródek.
-Naruto, sprawa jest poważna. W tych ranach jest jakas nieznana mi trucizna, przez co nie mogę Cię uleczyc.
-Czy da się to jakoś obejść?
-Zapewne tak... Trzeba by stworzyc antidotum, które niwelowałoby działanie tej substancji. Chciałbym czegoś spróbować, być może uda mi się uleczyć choc część twoich obrażeń, ale do tego musiałbyś pozwolic mi przejąć chwilowo twoje ciało.
-Dobrze, zgadzam się.
-Naprawdę?
-Jasne. Ufam ci.. bracie.
-Bracie- powtórzył szczęśliwy  Kyu.
Nagle straciłem świadomość. Gdy ją odzyskałem leżałem na łóżku i zajmowali się mną medycy z konochy. Najwyrażniej oni mogli mnie wyleczyc.., a może to była Tsunade? Roazejrzałem się po sali. Pod drugą ścianą siedziała Sakura, Kiba, Neji, Ten-Ten, Hinata, Ino, Choji, jak zwykle jedzący chipsy, Shikamaru i Lee.
W tym samym momencie medycy wstali, zebrali swoje rzeczy i wyszli, a moi przyjaciele zauwarzyli, że odzyskałem  świadomość.
-O...Ohaiyo
-Naruto!- wrzasnęli Lee, Kiba i Choji, biegnąc do mojego łóżka.
-Naruto-kun- szepnęła Hinata , równierz podchodząc.
-To... jest Naruto?- spytała z niedowierzaniem Ino lekko się czerwieniąc.
-Najwyrazniej..- odpowiedziała brązowowłosa, i one równierz podeszły, za nimi podążył Neji.
Pod ścianą siedziała juz jedynie Sakura, dopiero teraz zauważyłem, że usnęła.
-Sakura, Naruto juz się ocknął.- powiedział do niej Nara, a ona szybko wstała i podbiegła do mojego łóżka.
-Jakie to upierliwe..- powiedział Shikamaru uśmiechając się pod nosem.
-Ile...Ile spałem?
-Byłeś nieprzytomny przez 3 dni- powiedziała Sakura ze łzami w oczach.
-A My bylismy tutaj od jakis 25 godzin, no... może poza Sakurą, bo ona była tu od początku- powiadomił mnie Kiba z usmiechem.
-To.... super- powiedziałem z usmiechem, a potem znów osunałem nię w ciemność. Usłyszałem jeszcze tylko , jak przyjaciele wołaja mnie po imieniu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz